niedziela, 24 listopada 2019

Laleczka Wudu cz.I

Laleczka Wudu cz.I

- Mamo, wróciłam! - drzwi wejściowe zaskrzypiały, kiedy Ewelina weszła do przedpokoju.
- Mama wyszła, poszła na zakupy, ale przekażę jej, że się spóźniłaś - Jej siostra bliźniaczka jakby czekała na nią, czyhając tuż przy drzwiach, w salonie - Pewnie znowu łaziłaś z tym swoim...a nie, czekaj, przecież Piotrek jest teraz ze mną, prawda? - w ostatnim zdaniu nie udało jej się ukryć perfidnej radości.
Ewelina i Kornelia były bliźniaczkami, co na jej nieszczęście nie ulegało wątpliwości. Ludzie z zewnątrz często mówili, że nawet myślą podobnie. Nie zdawali sobie jednak sprawa z cichej wojny, jaka toczyła się między siostrami. Z niewiadomych powodów młodsza siostra, Kornelia upatrzyła sobie za cel zniszczenie życia starszej o trzy minuty siostrze, co dla Eweliny było całkowicie niezrozumiałe. Ewelina bowiem była osobą raczej spokojną, chociaż do czasu. Nie oczekiwała więcej niż tego, że ludzie będę ją zostawiali w spokoju, jeśli ona ich też nie zaczepi. Była przy tym bardzo bezpośrednia i szczera, co w połączeniu z czasami wybuchowym charakterem po ojcu, stanowiło zabójczą mieszankę.
Z kolei Kornelia była urodzoną mistrzynią manipulacji. Słodka dziewczynka gotowa na każde skinienie rodziców stanowiła ich dumę i chlubę, co w pełni wykorzystywała. Umiała w wprost niesamowity sposób wykorzystać zaufanie rodziców przeciwko swojej starszej bliźniaczce. Wystarczyło choćby stwierdzenie, że boi się towarzystwa Eweliny, bo jej znajomi są trochę dziwni i już załatwiła siostrze szlaban za chodzenie z podejrzanymi ludźmi.
- Nie wiem, o co jesteś zła - mówiła potem mama, kiedy udało jej się już dostać do pokoju córki - przecież twoja siostra się tylko o ciebie martwi.
Ewelina wpadła do pokoju trzaskając drzwiami. Była wściekła, miała już dość zarówno siostry, jak i całej swojej rodziny. Przez ostatnie lata Kornelia skutecznie niszczyła jej życie, ale czarę goryczy przelało odbicie chłopaka. Piotrek był wysokim, postawnym blondynem, grał na gitarze, a w dodatku był kapitanem szkolnej drużyny siatkówki. Mądry, błyskotliwy, stały w uczuciach. Po prostu ideał. Był z nią już ponad miesiąc i nic nie zapowiadało, że coś w ich relacjach się zmieni. Nagle, z dnia na dzień, Piotrek się od niej odsunął po czym powiedział jej, że nie widzi już sensu w ich związku. Kiedy zapłakana wróciła ze szkoły jej siostra podekscytowana mówiła, że chłopak zaprosił ją na nocowanie u siebie. Oczywiście obiecywała, że będzie grzeczna, a rodzice jej uwierzyli. Dziwnym zbiegiem okoliczności chłopak nazywał się Piotrek. Przespała się z nim, była tego pewna. Arrrr Boże czemu ona nie może zniknąć.
Zdjęła bluzę rzucając ją w kąt, po czym skoczyła na łóżko nie przejmując się tym że nadal ma na sobie buty. Teraz nawet szkoła przestała być dla niej wytchnieniem, bo musiała oglądać siostrę z rozanieloną miną snującą się z Piotrkiem po korytarzach. Dziwnym trafem zawsze wpadali na nią przynajmniej raz. Nakryła głowę poduszkę zaciskając zęby w bezsilnej złości. Za co? Czemu to właśnie ją musiała dotknąć ta plaga? Z dołu dochodziły ją odgłosy krzątaniny siostry, widać coś chciała od rodziców, bo sprzątała w kuchni. Kilka minut później doszły ją odgłosy wracającej mamy, które przemieniła się w litanię pochwał dla grzecznej córeczki wraz z porównaniem do lenia na górze. Ewelina włączyła muzykę nie chcąc słuchać dłużej.
Do wieczora nikt jej nie niepokoił, jednak na kolację schodziła pełna najgorszych przeczuć.
- ...naprawdę mamo mówię ci. Tak, i wtedy pani zapytała Ewelinę, ale ona nic nie wiedziała wiec ja się zgłosiłam. Ona ostatnio nic się nie uczy. Bardzo się opuściła.
Ewelina oparła się o ścianę czując jak krew odpływa jej z twarzy. Boże, co za kłamca! Nie odpowiedziała, bo to nawet nie ona odpowiadała. Kornelia była pytana, jednak jako, że były identyczne, a szacowna pani Profesor była lekko ujmując prawie ślepa, udało jej się podszyć pod siostrę, która była akurat zajęta słuchaniem muzyki. Kiedy sama zainteresowana zorientowała się co się dzieje było już trochę za późno. A teraz jeszcze chwali się tym przy rodzicach, całkowicie zmieniając wersję wydarzeń. Właśnie teraz kiedy chciała prosić o kieszonkowe żeby pojechać na koncert. Właśnie teraz!
- Cóż Eryk chyba będziemy musieli trochę ukręcić jej wybryki, bo widać pobłażanie jej zachowaniu ostatnio było złym pomysłem.
- Hmm...no nie wiem wiesz przecież jacy są młodzi w tym wieku, sam nie byłem lepszy - tata cicho zachichotał, przypominając sobie najwyraźniej swoje wyczyny.
- Ani słowa, myślę, że zakaz wyjazdów i wyjść ze znajomymi, do czasu aż poprawi oceny będzie dobrym pomysłem. To da jej dużo czasu na naukę.
Dłonie same zacisnęły jej się w pięści. Bez słowa odepchnęła się od ściany i pobiegła na górę z powrotem do swojego pokoju. Zamknęła drzwi i ze szlochem wcisnęła głowę w poduszkę.
***
Obudziło ją walenie do drzwi pokoju. Chyba musiała przysnąć z głową pod poduszką. Wciąż czuła słony posmak na ustach.
- Ewelina, wstawaj i marsz do kąpieli ! - mama musiała już wołać któryś raz, bo brzmiała na bardzo zniecierpliwioną.
- Już, już, mamo, już idę - przetarła zaspane oczy i rozpoczęła poszukiwania ekwipunku do kąpieli co w górach rzeczy walających się po jej pokoju zakrawało na małą wyprawę poszukiwawczą.
- No w końcu jakaś reakcja poza chrapaniem, jak w szkole jesteś taka szybka, to się nie dziwie, że masz takie oceny - chyba długo waliła w te drzwi, bo była już wyraźnie zła - Kornelia opowiedziała nam o twoich wyczynach w szkole, nie musisz się tłumaczyć.
Nie reaguj, nie rób awantury, pomyślała. Przetrzymasz, jak zawsze z resztą. Spokojnie zebrała rzeczy i poszła pod prysznic, jednak nawet długie moczenie w wannie nie przegnało ponurego nastroju. Dosyć długo pływała się w wannie pełnej piany, jednak wygnała ją z niej woda, która niespodziewanie stała się lodowata. Cichutko wyszła z łazienki owijając głowę ręcznikiem i starając się nie robić niepotrzebnego hałasu. Zaczęła przekradać się do pokoju, delikatnie stawiając stopy na miękkiej wykładzinie korytarza. Jeśli dotrze do niego niezauważona, ominie ją wieczorna pogadanka i cała reszta przedsennych przyjemności.
- Maaamoooo Ewelina już wyyyyyszłaaaaaa !! - Miała ochotę głośno zakląć. Na jej nieszczęście pokój Korneli znajdował się naprzeciwko łazienki, a ta wygodnie usadowiona w fotelu czyhała na siostrę przy otwartych drzwiach. Zanim wściekła dziewczyna zdążyła cokolwiek z siebie wykrztusić z dołu dało się usłyszeć głos mamy.
- Ewelino musimy poważnie porozmawiać !
Jeśli jej siostra zdążyła rodzicom co nieco poopowiadać to sytuacja nie przedstawiała się zbyt ciekawie. Postanowiła jednak jakby nic grać grzeczną córkę, która nie ma pojęcia, o co może chodzić. W sumie o nic więcej poza złymi ocenami nie mogą się przyczepić, chociaż wydawało jej się, że to im w zupełności wystarczy. Już pierwszy rzut oka na wyraz twarzy matki sprawił ze jej nadzieje na bezstresowe rozwiązanie całej sytuacji spełzły na niczym. Oj będzie krucho, pomyślała i przybierając skruszoną minę usiadła naprzeciwko dwójki rodziców.
- A wiec droga córko - zaczęła matka, najwidoczniej powstrzymując się od krzyczenia - w związku z twoim brakiem postępów w nauce, lub wręcz regresie twoich ocen, stwierdziliśmy z ojcem, że nie zasługujesz na nasze zaufanie i dopóki ocen nie poprawisz, masz szlaban na wychodzenie z domu - Hmm w porządku, boli ale jakoś da się to przetrzymać, w końcu nic nowego, słyszała o tym przed kolacją.
- Mnie w to nie mieszaj, to twoja decyzja, jak dla mnie jej nauczyciele nawet na wywiadówkach nudzą - mruknął ojciec, po czym jakby skurczył się w sobie pod ciężarem morderczego spojrzenia kobiety.
- Hmm, dobrze, skoro omówiliśmy pierwszą rzecz teraz przejdźmy do drugiej. W sobotę nas nie ma w domu, zostajesz sama w związku z tym będziesz się musiała zająć domem, w sumie na tyle możemy ci chyba zaufać, że go nie spalisz ?
Coś jej nie pasowało. Przez chwilę zastanawiała się co w tym co powiedziała mama się nie zgadzało.
- Zaraz, a Kornelia? - nikogo nie ma w domu? - A co będzie z nią?
- Ona, w odróżnieniu od ciebie przejawia chęci do nauki, a w dodatku pomaga mi w pracach domowych. Tak więc pozwoliliśmy jej wyjść na miasto ze znajomymi, ma tez u nich nocować - piorunująco spojrzała na męża uprzedzając zapewne protesty o wspólnie podjętej decyzji. Ten wyraźnie niezadowolony z wplątywania go w sprawy pomiędzy żoną i córką tylko coś zamruczał pod nosem i wrócił do czytania książki. Ewelina nie za bardzo wiedziała czy ma się śmiać czy płakać. Dalsze słowa obojga rodziców dobiegały jakby zza zasłony, nie miała pojęcia co do niej mówią. Słyszał tylko słowa, ona zasługuje, ona zasługuje. Beznamiętnie przytakiwała temu co chciała od niej mama czując jak pulsujące ciśnienie rozrywa ją od środka. Gdyby w tym momencie jej siostra pokazała jej się na oczy sprawy przybrałyby dosyć gwałtowny obrót.
- Mamo jetem zmęczona, a muszę jeszcze dokończyć lekcję, mogę już iść do pokoju? - spytała pomiędzy kolejnymi zdaniami matki. Kobieta ciężko westchnęła.
- Nie słuchałaś co nie? Dobra idź, ale jeśli znowu dostaniesz złą ocenę to i kieszonkowe ci obetniemy – mama westchnęła zrezygnowana czując, że nie wyciągnie od córki chodźmy najmniejszego aktu skruchy i obietnicy poprawy. Ta sprawa była przegrana.
Ewelina tylko przytaknęła, po czym powolnym krokiem udała się do pokoju. Kiedy drzwi zamknęły się za nią z jej twarzy zniknęła maska spokoju. Była wściekła, czuła jak krew jej buzuje miarowo powodując pulsowanie na skroniach. Nie myślała racjonalnie, nie miała na to ochoty. Chciała jedynie aby jej siostra zniknęła i nigdy więcej nie pojawiła się w jej życiu. Najlepiej, aby umarła i to w bolesny sposób. Tak, w tym momencie życzyła jej tego całego serce. Stan w jakim była sprawił że zaczęła się zastanowić jak mogłaby odegrać się na siostrze, tak żeby zabolało, ale aby nikt nie mógł jej powiązać.
Zaraz, jaki był temat jej pracy ? Wudu. Uśmiechnęła się do siebie. Podobno samo złe myślenie starczy za klątwę, tak mówił ksiądz w kościele, to może warto trochę pomóc diabłu. Usiadła do komputera uśmiechając się do siebie i otwierając plik a danymi zagłębiła się w treści. W sumie całe wudu wydawało się jej całkiem banalne. Wosk, włos i szpilka. Do tego słowa i gesty oraz najtrudniejsze, krew rzucającego klątwę. Nie miała pojęcia co nią wtedy kierowało, jednak nie zastanawiała się nad tym co robi ani chwili. Myślała tylko o tym aby nigdy więcej nie zobaczyć siostry. Aby nigdy nie musieć słuchać pochwał na jej temat i widzieć niemy wyrzut w oczach rodziców. Dlaczego ty taka nie jesteś?
Krew z przebitego opuszka palca powoli kapała na wosk wsiąkając w niego. Niecierpliwie patrzyła na czerwieniejący kawałek substancji po czym delikatnie uformowała z niego laleczkę wymawiając potrzebne gesty i słowa. Dużo tego było ,a niektóre z nich groziły uszkodzeniami języka. I co, i to już, zdziwiła się patrząc na gotowy produkt jej domowej magii. Nie czuła niczego specjalnego, zakrwawiony wosk. Ot ktoś się zaciął nad świeczką.
Na próbę nakłuła laleczkę. Wsłuchiwała się w ciszę czekając na okrzyk bólu albo, no chociażby zdziwienia, jednak nic takiego nie nastąpiło. Kiedy powoli opadła złość, poczuła pulsujący ból w kciuku i zmęczenie tym dniem. W kącikach oczu pojawiły się łzy, po raz kolejny zrobiła z siebie przed samą sobą idiotkę. Zmęczona i zapłakana rzuciła lalkę w kąt. Długa srebrzysta igła zamigotała przez chwilę w powietrzu, po czym obie, i lalka i igła w nią wbita zniknęły w pokojowym chaosie. Gdyby to było takie proste, gdyby czarami dało się rozwiązać każdy problem, pomyślała z goryczą. Zrezygnowana usiadła na brzegu łóżka wpatrując się przez okno pokoju w księżyc. Był złowrogi, z czerwoną otoczką zdawał się zapowiadać pogodę równie parszywą jak jej nastrój. Albo zwyczajnie i bezczelnie wyśmiewał się z jej prób okiełznania sił tajemnych. Jednak niebo było piękne, czyste ciemnogranatowe nie przecięte przez ani jedną chmurkę. ciekawe, czy tam na górze są anioły ? Po chwili zdziwiła się skąd u niej takie myśli. Dręczona dziwnymi myślami oraz zmęczeniem i poczuciem beznadziei zasnęła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz