Laleczka Wudu cz.II
Pochmurne niebo nie przepuszczało ani promyka słonce sprawiając, że miasteczko tonęło w szarości. Brak słońca zręcznie oszukał zmęczone ciało sprawiając, że jakiekolwiek próby wstania z łóżka Ewelina podjęła dopiero koło dziesiątej. Do udanych nie należały. Powoli gramoliła się spod warstwy prześcieradła i kołdry. Musiała mocno rzucać się w nocy, bo spora część pościeli znajdowała się na podłodze. Zmrużyła oczy wyglądając przez okno po czym zmarszczyła brwi z irytacji, nigdzie ani śladu słońca. Szkoda, chociaż w weekend i tak będzie musiała pilnować domu od momentu aż rodzice wyjdą, więc brzydka pogoda nie zmieniała w drastyczny sposób jej planów.
Całkowite dobudzenie zajęło jej prawie pół godziny. Teraz powoli schodziła po schodach zastanawiając się na co ma ochotę. Brzuch coraz wyraźniej domagał się śniadania więc decyzję podjęła dość szybko. Lubiła gotować, zwłaszcza dla samej siebie, kiedy była pewna, że nikt nie będzie od niej żądał podzielenia się posiłkiem. Szybkie zerknięcie do lodówki ostudziło jej zapał kulinarny. Na półkach królowała zielenina. Tym się nie przejmowała, bo jej siostra jak i rodzice przez nią nawróceni byli wegetarianami ale na ogół znajdowała się tam chociaż wędlina albo i inny produkt mięsny. A dzisiaj nic. Zmarszczyła brwi z irytacją. No cóż czyli nie obejdzie się bez wycieczki do sklepu. Błyskawicznie ubrała się i wzięła drobne przeznaczone na jedzenie. Wychodząc obróciła się w stronę domu sprawdzając czy Kornelia jest jeszcze w swoim pokoju. Stara wiktoriańska willa stała tu już od kilku wieków będą najstarszym domem w miasteczku. Podobno należał kiedyś do bogatego lorda. Lubiła ten dom. Wielki, majestatyczny, stanowił żywe świadectwo minionych czasów królując nad okolicą. Podmurówka z cegły wieńczona wysokimi gontami z ciemnej dachówki miękko wkomponowywała się w stary, otaczający dom ogród. Mimo wysiłków jej mamy w dostosowaniu domu do współczesnych norm willa nadal miała wiele sekretów niedostępnych dla postronnych. Po prostu była zbyt duża by istniała potrzeba użytkowania wszystkich pomieszczeń. Nie dostrzegła żadnego ruchu w pokoju siostry więc spokojnie odwróciła się i spacerowym tempem ruszyła do sklepu. Miasteczko wydawało się wymarłe, ponura aura sprawiła, że wiele osób pojechało do miasta na zakupy lub poprostu w poszukiwaniu rozrywki, a pozostali byli zbyt leniwi by wyjść z domu.
***
Jajecznica na bekonie smakowicie pachniała kiedy zdejmowała ją z patelni. Swoim powrotem ze sklepu zdążyła obudzić mamę która nie omieszkała jej poinformować, że przed jej i ojca wyjazdem musi posprzątać w pokoju. Nie przejęła się tym, bo i tak miała to zrobić, więc zachęta ze strony mamy nie była jej potrzebna. Dość pospiesznie pochłonęła śniadanie by już kilka chwil później przyglądać się z przerażeniem stanowi swojego pokoju.
Hhhhmmm, może jednak porządki to nie był najlepszy pomysł. Po całym pokoju porozrzucane były elementy garderoby, pościeli , książek i Bóg wie czego, sprawiając, że aby przejść z jednego końca pomieszczenia na drugi trzeba było iść zygzakiem. Po chwilowych zmaganiach z pościelą zabrała się do segregowania ubrań i wszędobylskich książek których twarde oprawy stanowiły znaczne zagrożenie dla nóg. Kiedy schyliła się aby podnieść jeden z dość ciężkich tomów encyklopedii zauważyła czerwony błysk w rogu pokoju. Kiedy przyjrzała się dokładniej przypomniało jej się, że jest to laleczka za pomocą której poprzedniego dnia zrobiła z siebie idiotkę. Stała sobie spokojnie oparta o ścianę. Mała, poplamiona rdzawymi zaciekami, w dłoni ściskała długą srebrzystą igłę. Mimo że nie miała oczy to zdawała się wpatrywać prosto w nią. Ewelina wzdrygnęła się i podeszła ją wyrzucić. Kiedy jej dłonie zacisnęły się na laleczce przebiegł ją dziwny dreszcz. Trzeba ją wyrzucić, niby po co mi ona, pomyślała.
- Niee, nie wyrzucaj mnie, ja się przydam! - głosik mimo, że ekstremalnie cichy i dochodzący jakby z dużej odległości był jednak prawdziwy. Ewelina upuściła laleczkę na podłogę z niedowierzaniem wpatrując się w nią. Czy ona właśnie coś powiedziała ? Dziewczyna poczuła się bardzo nieswojo. Nie, to chyba tylko zwidy. Ale laleczki nie wyrzuciła. Zamiast tego umieściła ją w jednej z szuflad biurka, tak żeby nikt nie mógł jej znaleźć. W końcu pokrwawiony wosk to raczej makabryczny wystrój pokoju. Po chwili zapomniała o zdarzeniu wmawiając sobie, że to tylko przywidzenie i metodycznie uprzątnęła resztę zagraconego pokoju.
Wyrobiła się idealnie, bo do pokoju weszła akurat jej mama. Rozejrzał się po pokoju i uśmiechnęła widząc sprzątającą córkę.
- Ooo nawet nie trzeba cię było poganiać...-znów się uśmiechnęła do córki, ciepło, promiennie. - Chciałam ci tylko powiedzieć że jedziemy trochę wcześniej, więc od szesnastej już nas nie będzie, jak chcesz coś ze sklepu to powiedz ojcu on zaraz jedzie po zakupy, a za pół godziny jak wróci to wyjdziemy.
- Oki mamo, obiecuję że dom będzie stał w całości kiedy wrócicie.
- Wiesz Ewelina ja nie wątpię, bo to byłby naprawdę dłuugi szlaban - jednak jej roześmiane oczy zdawały się temu przeczyć. Taka właśnie była mama kiedy w pobliżu nie było Korneli. Surowa ale kochająca. I to chyba za to Ewelina nienawidziła siostry najbardziej. Czuła, że bliźniaczka przez całe życie zabiera jej rodziców których tak bardzo kochała, a dla niej byli oni tylko stopniem do osiągnięcia swoich celów.
- Dobrze, Ewelina ja idę się zebrać, ty skończ sprzątać pokój a potem masz wolną rękę - uśmiechnęła się jeszcze raz na pożegnanie po czym wyszła z pokoju cicho zamykając drzwi. Dziewczyna poczuła że po policzkach spływają jej łzy. Czemu tak nie może być zawsze. Czemu nie może być tylko ona i mama. Spokojnie mała, nie rozklejaj się pomyślała.
- Hej nie płacz- głos mimo, że tak słaby jak poprzednio teraz zdawał się trochę wyraźniejszy.
Drgnęła po czym powoli odwróciła się w stronę szuflad. Laleczka siedziała spokojnie na biurku jakby kpiąc sobie z ciężkiej, zamkniętej szuflady. Ewelina nie bardzo mogła uwierzyć w to co się dzieje.
- Boże ja zaczynam słyszeć głosy...- Naprawdę się przeraziła, to raczej niezbyt normalne rozmawiać z laleczką.
- Czemu się boisz, to przecież ty mnie obudziłaś - głos wydawał się byś słabszy, jakby wypowiedzenie każdego zdania wymagało od niego ogromnego wysiłku.
- Jeśli to ty mówisz, a nie moja wyobraźnia, to kim ty jesteś? - Ostrożnie przysunęła się nieco bliżej, zastanawiając się co ma zrobić.
- Jestem duchem tego domu, posłuchaj, nie mam dużo siły, rozbudziłaś mnie ale to nie starczy na zbyt długo. Proszę odnajdź mnie. - Ostatnie zdanie zabrzmiało prawie błagalnie, tak jakby dla istoty było to najważniejsze na świecie.
- Po co, po co miałabym cię niby szukać ? - W jej głowie trwała walka pomiędzy ciekawością a przerażeniem z tego co się właśnie dzieje.
- Nie jesteś ciekawa co mogę ci ofiarować jeśli mnie uwolnisz ? Zresztą przecież wiem, że jesteś ciekawa kim jestem. - miał cholerną rację. No cóż raczej nie za często rozmawia się z lalką.
- Proszę - głos słabł coraz bardziej, ciężko było teraz odróżnić słowa.- Znajdź mnie.
Spojrzała na laleczkę. Czy to możliwe by obudziła ducha przez swoją krew ? Nie miał pojęcia, ale nawet jeśli to była tylko jej wyobraźnia to wiedziała że nie odpuści takiej przygody. W końcu co się może stać.
- Gdzie cię znajdę. - dom był naprawdę ogromy co wiele razy sama udowodniła gubiąc się kiedy chciała go zwiedzać.
- Gdy zejdziesz niżej niźli sięga ziemia,
gdzie martwa posadzka wykuta z kamienia,
spojrzyj na ściany gęsto malowane,
i odnajdź drzwi stare, wśród fresków schowane.
Głos wesoło zanucił po czym nie odezwał się więcej. Najwidoczniej zabrakło mu już siły. Ewelina przez chwilę myślała nad sensem zagadki. Wiedziała gdzie jest piwnica, chociaż dostanie się do niej może być z lekka ciężkie gdyż jedyne do niej wejście prowadziło przez zarośnięte różą okienko.
Żadne inne wejście do piwnicy nie prowadziło, bo poprzedni właściciele z jakiegoś powodu ją zamurowali, a nowym właścicielom nie była ona potrzebna. Była pewna, że to o piwnicę musi chodzić, w końcu niczego pod ziemia więcej tu raczej nie było. Pomyślała, że kiedy rodzice pojadę to zajmie się rozwiązaniem zagadki, to w końcu mogła być całkiem pasjonująca wyprawa. Niepokoiła ją tylko laleczka, wpatrująca się w nią mimo braku oczu. Budziła w niej jakiś nieokreślony lęk, jakby niepokój. Chociaż w sumie nie było się czego bać. Kawałek wosku i nic więcej. Czas do wyjazdu mamy z ojcem spędziła przygotowując sobie obiad. Przez natłok zadań zapomniała o głodzie, a kiedy brzuch zaczął się domagać pożywienia było już koło godziny szesnastej.
***
- Ewelina wychodzimy ! - krzyk sprawił, że drgnęła i krojąc marchewkę zacięła się w palec.
Cholera to już druga rana w ciągu dwóch dni. Jak tak dalej pójdzie to zacznie się ciąć dla zabawy. Powoli odłożyła nóż po czym poszła w poszukiwaniu chusteczki albo opatrunków. Z oddali dobiegł jej odgłos zamykanych drzwi frontowych. Znalezienie plastrów w apteczce zajęło jej krótką chwilę, bo w jej domu jako apteczka służył dość duży kredens zawierający leki na każdą okazję. Było to spowodowane dwoma warunkami. Po pierwsze większa apteka była dopiero w mieście, a po drugie jej mama była panikarą. Owijając rękę grubą warstwą plastrów wróciła do kuchni. Nagle stanęła w miejscu niezdolna by ruszyć się choćby o krok. Nóż wyślizgnął się ze zmartwiałej dłoni głośno uderzając o podłogę. Laleczka siedziała na kuchennym blacie oparta o ścianę. Głowę zwróciła w stronę wyjścia tak, że miała ją obróconą o niemożliwe dla ludzi dziewięćdziesiąt stopni. Ewelinie krew odpłynęła z twarzy. Jakim cudem dała radę się tu dostać? Nie, to niemożliwe, pewnie przyniosła ją z góry tylko nie zauważyła kiedy. Nagle, jakby z trudem głowa woskowej rzeźby uniosła się centralnie kierując w stronę jej twarzy.
- Dlaczego nie chcesz mnie znaleźć ? - Głos był pełen wyrzutu, choć w tle wydawało jej się że dosłyszała ślady złości. - Znajdź mnie, proszę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz