Laleczka Wudu cz.III
Powoli schyliła się po nóż, starając się zrobić to jak najwolniej. Głos najwyraźniej docenił jej starania w nie zwróceniu na siebie uwagi, bo usłyszała cichy śmiech.
- Co chcesz mi tym zrobić? - Wydawał się szczerze zainteresowany jej działaniami - Mnie tu nie ma, to tylko medium. - Przez chwilę zamilkł jakby zastanawiając się nad czymś, po czym dodał - Znajdź mnie.
- A co, jeśli nie? - Była przestraszona, to co się działo wokół niej na pewno nie można było nazwać normalnym. A teraz była dodatkowo zła. W ciągu ostatnich dwóch dni z błagającego, ginącego stworzonka, zaczął być coraz bardziej natarczywy, kim on był w końcu mogła wywalić tą zakichaną laleczkę w cholerę i mieć święty spokój.
- Nie domyślasz się ? - Głos, mimo, że nadal zdawał się być miły i przemawiał łagodnie twardniał z każdą sekundą.
Nagle dotarło do niej. Jeśli był w stanie kierować laleczką, to czy ten duch nie mógł też posłużyć się innymi przedmiotami. Momentalnie jej spojrzenie znalazło się na nożu po czym znów przeniosło się na małą figurkę. Zimny pot pojawił się na plech sprawiając, że mimo ciepła panującego w domu, jej zrobiło się strasznie zimno.
- Nie mogę kierować martwymi przedmiotami, jeśli ci o to chodzi. - Poczuła ciarki, z tony błagalnego nie zostało już nic. Teraz brzmiało to tak jakby ten ktoś bardzo dobrze się bawił. - Ale krew, która mnie ożywiła daje mi ogromne możliwości interakcji z ożywicielem. Wiesz, to co było częścią ciała nigdy nią być nie przestaje.
Głos zabrzmiał makabrycznie. Nie myślała teraz już o niczym innym, jedynie o tym jak może najszybciej się wydostać z domu. Niech mówi co chce, kiedy tylko rozproszy się jego uwaga, jej tu już nie będzie.
- Ale mam szczerą nadzieję, że nie będę musiał stosować przymusu. -Ten głos usłyszała wewnątrz swojej głowy.
Nie mogła się poruszyć, strach sparaliżował jej ciało, odebrał zdolność mowy i logicznego milczenia. Wpatrywała się tylko tępo przed siebie nie mogąc zebrać myśli. Jak stąd uciec, jeśli on może w każdej chwili zabrać jej ciało ? Zegar wybijający szesnastą zabrzmiał w na stałej ciszy jak grom. Głośno tykający sekundnik sprawiał, że z każdym uderzeniem wskazówki czuła dreszcze na plecach.
- No, no, już nie rozpaczaj tak, jeśli będziesz w takim stanie, na nic mi się nie przydasz- Głos zabrzmiał prawie dobrodusznie, co w zestawieniu z wydarzeniem sprzed paru sekund zdawał się tak absurdalne, że prawie śmieszne.
- Po co ja ci jestem, skoro mogłeś od początku posłużyć się czyimś ciałem ?
To pytanie było dla niej ważne. Jeśli tego nie mógł zrobić, to znaczyło, że miał jakieś ograniczenia. Jeśli je miał, to mogła je przeciw niemu wykorzystać.
- Jestem słaby, zapieczętowany gdzieś w podziemiu. Tylko twoja krew daje mi siłę aby się z niego wydostać. Sam byłem jedynie na tyle silny, by złamać część pieczęci. Teraz cześć mojego umysłu jest tu z tobą, ale reszta wciąż tkwi w więzieniu. A drugi powód? Nie wiem gdzie dokładnie jestem pochowany, aby mnie odnaleźć potrzeba mi osoba która rozwiąże tą przeklętą rymowankę. Ja nie widzę, wyczuwam tylko otoczenie, to jak echolokacja, jak nietoperz. - W jego głosie wyczytała obrzydzenie, jakby wstydził się tego kim jest- Więc fresków raczej nie zobaczę.
Więc tylko dlatego pozwoliłeś mi jeszcze żyć. Ty... nie, przysięganie zemsty jej w tym momencie w niczym nie pomoże, póki żyje jest jeszcze szansa, że jakoś się z tego wyplącze. Może, jeśli odnajdzie miejsce pochówku i naprawi pieczęć, czy też więzienie, da radę uciec.
- Chodź, już czas, pamiętaj, będę cię obserwował.
Strach, to to co po sobie pozostawił. Jedyne co teraz miała, to swoje własne myśli, bo nawet jej ciało w każdym momencie mogło się stać jej wrogiem.
Cholera, cholera jasna, czemu to mnie musiało akurat trafić ?
***
Okienko prowadzące do piwnicy było jeszcze bardziej zarośnięte niz pamiętała. Gęsty krzak róży nastroszony kolcami prawie całkowicie zasłaniał wejście, tak, że aby się przez nie przecisnąć musiała część z niego wyciąć. Powoli zsunęła się do piwnicy. Jeden z kolców boleśnie zadrapał ją w twarz, gęsta strużka krwi spłynęła po policzku.
- Auuu - jęknęła.
Odpowiedziało jej echo. Rozejrzał się wokół siebie, ciekawie wodząc oczami po ścianach. Nie było jej tu nigdy, a gęste krzaczory wraz z brudną szybką w oknie skutecznie uniemożliwiały podglądanie. Kiedy dokładnie się rozejrzała prawie gwizdnęła z podziwu. Korytarz w którym wylądowała był naprawdę obszerny.Półokrągły, dość szeroki, dawał sporo przestrzeni.
- Hej, hej, hop, hop!? - Wewnątrz zamkniętej przestrzeni jej krzyk zabrzmiał prawie jak grom. Lubiła się tak bawić. W dzieciństwie wiele razy obrywało jej się od rodziców za krzyczenie w lesie albo w górach. Z tym, że w górach bardziej.
Powoli ruszyła wzdłuż korytarza. Przez kilkanaście pierwszych metrów światło dawało jej niewielkie okienko, ale im dalej pozostawiała je za sobą, tym bardziej pogrążał ją mrok. Wyciągnęła latarkę z kieszeni i zakręciła korbką dynamo. Co za szczęście, że nie zapomniał jej ze sobą wsiąść kiedy się tu zbierała, bo musiałaby iść po omacku. A wspinanie się po róży z powrotem, i jeszcze raz podczas powrotu, wcale jej się nie podobało. Migotliwe światło drgało przez moment, po czym ustabilizowało się, rozświetlając drogę przed nią. Cały korytarz wymurowany był z palonej cegły, która tworzyła samoistnie na ścianie czerwono-czarną mozaikę.
- Kap, kap - W tle słyszał wodę zderzającą się z podłogą. Widać wilgotne powietrze z domu w styczności z zimnem podziemi skraplało się. Co nie zmieniało faktu ze odgłos był bardzo nieprzyjemny. Taki...straszny.
Po bokach ciągnęły się rzędy pomieszczeń gospodarczych. Na razie ją nie interesowały, chciała się przekonać jak daleko ciągnął się główny korytarz. Podążała przed siebie wsłuchana w ciszę mąconą jedynie echem jej kroków. Zgodnie z jej przewidywaniami korytarz w pewnym punkcie gwałtownie skręcał i kończył się schodami na górę wraz z zamurowanym wejściem do niego.
Westchnęła, czyli to nie będzie takie proste, żadnych tajemnych odnóg czy czegoś takiego. Postanowiła, że po prostu po kolei przeszuka wszystkie pomieszczenia. Jeśli niczego nie znajdzie, nie będzie o to zbytnio zła. Zawróciła skręcając w pierwsze wejście. W tej części piwnicy było potwornie ciemno, nawet równe światło latarki zdawało się blednąć w porównaniu z atakującym je mrokiem. Stała po środku pomieszczenia, wodząc po ścianach latarką i zastanawiając się do czego ten skład był kiedyś przeznaczony. Kątem ucha uchwyciła delikatny syk jakby niezadowolenia. Gwałtownie odwróciła się w tamtym kierunku jednak nie była w stanie dostrzec.
-Kurde, coś mi się zaczyna wyobrażać ze strachu - parsknęła.
Odwróciła się w przeciwnym kierunku do wyjścia i zaczęła eksplorować całość miejsca. Po oględzinach okazało się dość duże, około piętnastu kroków kwadratowych. Uśmiechnęła się w myślach myśląc o tym sformułowaniu. Takk, bardzo poprawne matematycznie. Za to długie przepatrywanie pomieszczenia mogło jej określić w końcu jego funkcję. Najwyraźniej trzymano tu beczki z piwem, świadczyły o tym drewniane podpory przymocowane do ziemi stalowymi wkrętami, głęboko wpuszczonymi w podłogę.
Westchnęła i zawróciła w stronę wyjścia. Tutaj chyba nic więcej ciekawego nie znajdzie. Zamiast jednak eksplorować magazyn następny w kolejności przeszła do tego naprzeciwko. Nie wiedziała co ją tam ciągnie, po prostu wydawał się budzić w niej największy niepokój, a jakaś pokrętna logika kazała, lub może intuicja, kazała jej szukać w miejscach ciemnych i mrocznych. Wewnątrz było zimno, znacznie zimniej niż gdziekolwiek indziej w piwnicach. Zapewne przez to, że tutaj ciepłą czerwoną cegłę zamienił szaro-stalowy kamień.
Powoli wypuściła powietrze ze zdziwieniem obserwując oddech zmieniający się w parę. Dokładna obserwacja otoczenia pozwoliła jej na zrozumienie zimna panującego wewnątrz. Z powały pomieszczenia zwieszały się liczne haki rzeźnicze. Nie pozostawiały one wątpliwości co do przeznaczenia, ale z drugiej strony nadawało miejscu wystrój jak z horroru. Przeszła się wzdłuż ścian rozglądając dookoła. Kiedyś było tu pewnie jeszcze straszniej pomyślała wyobrażając sobie zwisające na łańcuchach na pół przyrządzone zwierzęta.
- Oo, brrrr - Mimowolnie wydała z siebie dźwięk wzdrygając się, kiedy wielokrotnie odbił się wśród kamiennych ścian. Złowieszczy syk rozległ się tuż nad jej głową. Potknęła się chwytając resztek mięsa zwisających z pobliskiego łańcucha. Odwracając się gwałtownie w stronę miejsca skąd pochodził dźwięk zobaczyła odlatującego nietoperza.
- O boże. - Miała wrażenie, że z nerwów zwariuje. -Ja już wszędzie widzę wszędzie potwory.
W dłoni nadal trzymała łańcuch. Nagle krew odpłynęła jej z twarzy. Jakie mięso, po taki czasie nie ma szans, żeby... Powoli odwróciła głowę, modląc się żeby coś, co trzymała w ręku, tylko z pozoru było zmrożoną ludzką dłonią. Kątem oka dostrzegła duży kształt zwisający z łańcucha. Jednym susem znalazła się metr od znaleziska. Widząc zmasakrowane zwłoki chciała wydać z siebie krzyk, jednak nie zdążyła. Spróchniała klapa będąca tu od niepamiętnych czasów nie wytrzymała tak nagłego ciężaru i z głośnym łomotem zawaliła się pod nią. Zdążyła jedynie cienko pisnąć, zanim ziemia kilka metrów niżej poszybowała jej na spotkanie.
Gruchnęła o nią całym ciężarem. Zanim zemdlała, usłyszała jeszcze trzask pękającej kostki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz